Boże, dziękuje ci za zbawienie!
Chwała Bogu, Żywa Nadziejo!
Chcę opowiedzieć o tym cudzie, który Bóg uczynił w moim życiu.
Urodziłam się w 1977 roku w Połtawie, w wielodzietnej rodzinie. Było nas siedmioro. Z żalem muszę powiedzieć, że moja mama prowadziła niemoralny tryb życia. Bardzo często zaglądała do kieliszka, a tato większość swojego życia spędził w więzieniu. Rodzice w ogóle się nami nie zajmowali. Mama całymi dniami gdzieś przebywała, a my sami siedzieliśmy w domu.
Gdy ukończyłam 6 lat całe nasze rodzeństwo przekazano do internatu. Najstarsza siostra w tym czasie była już mężatką, więc ona pozostała poza internatem. Na początku byłam w Połtawskim internacie, później przeniesiono mnie do internatu w Kobeliak. Znalazłam się sama pośród obcych ludzi, bez braci i sióstr, bez taty i mamy. W nocy często płakałam, chciałam do mamy, brakowało mi jej ciepła. Wielką radością była dla mnie chwila, gdy moja mama zabierała mnie na wakacje do swojego domu, ale to były krótkie chwile. Wychowawcy w internacie często nas bili i nikt nas nie bronił.
Gdy byłam w szkole wierzyłam, że jest Bóg i On to wszystko widzi. Teraz wiem, że Bóg mnie cały czas ochraniał pomimo tego, że moje życie nie było zgodne z Jego wolą.
Ukończyłam szkołę. Otworzyły się dla mnie drzwi wolnego życia. Moja starsza siostra zaproponowała mi, abym zamieszkała razem z nią. Tak zrobiłam, ale jej rodzinne życie układało się nie w tym kierunku, co potrzeba. W krótkim czasie siostra dała mi 2 grywny na drogę i wyprowadziła poza swój dom. Za te pieniądze kupiłam opakowanie paluszków kukurydzianych i kopertę. Napisałam list do rodziców, żeby po mnie przyjechali i zabrali mnie do swojego domu, ponieważ nie mam pieniędzy na bilet. Czekałam na odpowiedź i przez cały ten czas przebywałam poza domem. W dzień błąkałam się po leśnych drogach, a wieczorem prosiłam znajomego chłopca o możliwość przenocowania u jego rodziców.
Pewnego razu, gdy błąkałam się po leśnych drogach, postanowiłam zakończyć swoje życie samobójstwem. Myślałam, że to będzie dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Podeszłam do rzeki, stanęłam na samym brzegu urwiska, popatrzyłam na dół w bystro płynącą wodę. Zatrzymałam się na chwilę i nagle moją świadomość przeniknęły takie myśli: ?Nie rób tego! Ty nie masz prawa tego zrobić! Do twojego życia ma prawo tylko Bóg!?. W tym momencie opanował mnie strach, cofnęłam się do tyłu, przyszły myśli, że Bóg to wszystko widzi. Pomyślałam przez chwilę: ?O gdyby tak przyjechali moi rodzice!? Po krótkiej chwili byłam już w mieszkaniu mojej siostry. Tutaj spotkałam mojego tatę i mamę. Przy spotkaniu z mamą obydwie bardzo płakałyśmy.
Rodzice zabrali mnie ze sobą. Zamieszkałam razem z nimi. Z początku niby wszystko było w porządku, ale życie bez Boga nie może być życiem szczęśliwym. W niedługim czasie moja mama wyjechała z tej wioski, ponieważ bardzo się ośmieszyła przed jej mieszkańcami. Ja zostałam z ojcem. On mnie bił. Bałam się wracać do domu. Tato zaczął zajmować się handlem narkotykami. Pewnego razu tato pojechał zawieźć słomę makową do Połtawy i tam został zabity.
Znowu zostałam sama. Zastanawiałam się jak żyć i co dalej robić? Jestem nikomu do niczego niepotrzebna. Samobójcze myśli natrętnie wchodziły do głowy. Wieczorem położyłam się na łóżku, a myśli o śmierci kotłowały się w mojej głowie. Wtedy usłyszałam płynące z radia słowa audycji ?Żywa Nadzieja?. Słowa te brzmiały: ?Droga duszo, jeżeli jest tobie ciężko w tej chwili, to klęknij na kolana, połóż swoją rękę na radio i będziemy się modlić?. Całe moje wnętrzności zadrżały. Podniosłam się z łóżka i upadłam na kolana. Zaczęłam płakać i prosić Pana Jezusa Chrystusa, aby ratował mnie z wiecznego potępienia. Odczułam, że moja modlitwa została wysłuchana, ponieważ odczułam błogie ukojenie.
Za kilka dni przyjechała do mnie mama. Podjęłam naukę w Mirgorodzkim P.T.U. nr.44. Tutaj poznałam mojego przyszłego męża. On porusza się na wózku inwalidzkim. Pomimo tego w nim znalazłam męskie wsparcie, którego tak bardzo zawsze potrzebowałam. Zamieszkaliśmy razem, on nauczył mnie gotować i być gospodynią domu.
Któregoś dnia na lekcji napisałam wiersz: ?Dziękuje tobie Boże za zbawienie?. Ten wiersz dałam przeczytać nauczycielce. Ona była już chrześcijanką, więc zaprosiła mnie do zboru na nabożeństwo. Za rok pokutowałam ze swoich grzechów, których u mnie było tak dużo. Z Bożą pomocą ja teraz mogę przebaczać i prosić o wybaczenie. W lipcu 2006 roku wraz z mamą mojego męża wstąpiłam w przymierze z Bogiem przez Święty Chrzest Wodny. Teraz jestem pewna, że mam Ojca w Niebie - Boga, który mnie nigdy nie opuści.
Katarzyna Burgowska
Z języka ukraińskiego przetłumaczył Czesław Wdowiak.